piątek, 28 kwietnia 2017

[FILM] R.I.P.D. Agenci z zaświatów, reż. Robert Schwentke



Tytuł: R.I.P.D. Agenci z zaświatów
Oryginalny tytuł: R.I.P.D.
Gatunek: Komedia, Akcja, Sci-fi
Premiera:
~Na świecie: 17.07.2013 r.
~W Polsce: 09.08.2013 r.



Przyznaję, że oglądałam ten film dość dawno, ale ostatnio znów mnie naszło i oto jest. Wróciłam do niego dlatego, że wiedziałam, iż komedie z Ryanem Reynoldsem po prostu muszą być śmieszne, ten aktor gra takie role, że nie sposób go nie zapamiętać, idealnym przykładem jest Deadpool, którego recenzja zapewne niedługo się ukaże. Niemniej jednak nie będę odchodzić od tematu.

Opis filmu:
"Rest In Peace Departament" to departament sprawiedliwości, w którym rządy sprawują martwi funkcjonariusze policji. Pewnego dnia dołącza do nich nowy policjant, który większość czasu spędza na poszukiwaniu człowieka odpowiedzialnego za to, czym teraz jest. Film jest adaptacją komiksu pod tym samym tytułem.

Pokrótce mówiąc sama okładka krzyczy: "Głupkowaty film science fiction dla odmóżdżenia!" I faktycznie taki jest, ale kto nie lubi takich komedii, jak dla mnie połączenie sci-fi i komedii jest idealną kompilacją moich w miarę ulubionych gatunków. Czy jest śmieszny? Owszem, ale w niektórych momentach był nieco idiotyczny, ale przecież takie mają być komedie, mają nas śmieszyć głupotą i bólem bohaterów. Osobiście najbardziej śmieszył mnie moment, w którym ukazano tych martwych policjantów z perspektywy żyjących ludzi. Dlaczego? Ponieważ oni nie widzą zmarłych, tylko ich jakby dusze w żywych ciałach. Nie mogę powiedzieć, że jest to komedia dla dzieci, dużo w niej przemocy i niecenzuralnych słów, które nie zawsze są zgrabnie pominięte przez lektora. Jak to na mnie przystało i w tym filmie upodobałam sobie najlepszego aktora i jest nim, nie kto inny jak Ryan Reynolds, który według m,nie jest znakomitym aktorem i ta rola była dla niego idealna, wczucie się w rolę bez dwóch zdań zdał na sześć i to z plusem. Chwila, chwila, a ten najgorszy aktor? Tym razem padło na Kevina Bacon'a, nie wiem dlaczego, ale sama jego twarz mnie odrzuca, jak byłam mała i przyszło mi oglądać z nim jakiś film (ostatni, który pamiętam to Footloose) to trochę się bałam, zawsze był taki naburmuszony. Teraz przynajmniej wiem, że to po prostu jego naturalny wyraz twarzy, ale i tak za nim nie przepadam, nie ze względu na wygląd, ale dlatego, że zazwyczaj jest kłodą, nie potrafi przekazać dobrze uczuć granej przez siebie postaci. Przechodząc do całokształtu filmu, chciałabym zacząć od efektów specjalnych, których było od groma. Otóż mimo ich ogromnej liczby nie zepsuło to przyjemności oglądania, nie było przesytu, ale także nie pozostawiał po sobie niedosytu, czyli można powiedzieć, że w sam raz. Na soundtrack w ogóle nie zwróciłam uwagi, co jest trochę dziwne jak na mnie, gdyż zwykle to do niego przywiązuję większą wagę. Żeby was nie zanudzać takimi stwierdzeniami zostawię to i przejdę od razu do akcji, która toczy się dość szybko i wartko, ciężko się nudzić, choć nie wszystko mi się podobało, ale przecież ludziom nie dogodzisz.
Króciutko podsumowując, film godny uwagi, przyjemny i odmóżdżający.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon. Wszelkie prawa zastrzeżone. ©Sara Kałecka