wtorek, 11 kwietnia 2017

Sarah J. Maas "Dwór cierni i róż"


Tytuł: Dwór cierni i róż

Autor: Sarah J. Maas

Ilość stron: 524


Wydawnictwo: Uroboros


Moja ocena: 10|10







Czy nie sypiasz nocami, aby przygotować sobie świeży zapas ciętych ripost na kolejny dzień?



Sięgając po książkę Sarah J. Maas spodziewałam się raczej przedobrzonej i  nieco nudnej powieści, którą każdy się zachwyca. Uwaga! Od teraz też jestem w kręgu uwielbiających ją fanów. Zwykle dzieje się tak, że gdy coś jest wychwalane i jest absolutnie wszędzie, nie trafia w moje gusta, ale tym razem myliłam się w stu procentach, przyznaję nie spodziewałam się tak dobrze wykreowanych bohaterów, dobrze dobranych charakterów , a także wysublimowany świat, który bezpowrotnie wciąga, wchodząc raz nie wyjdziesz już nigdy. Czytając pierwsze strony, które nie zdradzały absolutnie niczego z fabuły, myślałam, że będzie to pierwsza lepsza książka przygodowa, być może przeplatana wątkami fantastycznymi. Cóż… Tak się właśnie dzieje jak oceniasz książkę po okładce, opinii czy też wstępie, możemy się mylić, każdy wyrabia sobie sam opinię. Jak więc się stało, że sięgnęłam po tę książkę? W głównej mierze z ciekawości, którą na nowo i na nowo podsycałam, gdy tylko zobaczyłam na innych blogach, fanpage’ach, a także na forach wzmianki o tej serii, zachwyty i przysłowiowe ochy i achy. Sarah J. Maas zawojowała internet nie tylko „Dworem cierni i róż”, ale także serią Szklany Tron, z którą również zamierzam się zapoznać.
Dziewiętnastoletnia Feyre jest łowczynią – musi polować, by wykarmić i utrzymać rodzinę. Podczas srogiej zimy zapuszcza się w poszukiwaniu zwierzyny coraz dalej, w pobliże muru, który oddziela ludzkie ziemie od Prythian – krainy zamieszkanej przez czarodziejskie istoty. To rasa obdarzonych magią i śmiertelnie niebezpiecznych stworzeń, która przed wiekami panowała nad światem.
Kiedy podczas polowania Feyre zabija ogromnego wilka, nie wie, że tak naprawdę strzela do faerie. Wkrótce w drzwiach jej chaty staje pochodzący z Wysokiego Rodu Tamlin, w postaci złowrogiej bestii, żądając zadośćuczynienia za ten czyn. Feyre musi wybrać – albo zginie w nierównej walce, albo uda się razem z Tamlinem do Prythian i spędzi tam resztę swoich dni.
Pozornie dzieli ich wszystko – wiek, pochodzenie, ale przede wszystkim nienawiść, która przez wieki narosła między ich rasami. Jednak tak naprawdę są do siebie podobni o wiele bardziej, niż im się wydaje. Czy Feyre będzie w stanie pokonać swój strach i uprzedzenia?
Pełna namiętności i pasji, romantyczna, brutalna i okrutna. Jedno jest pewne: Dwór cierni i róż to z pewnością nie cukierkowa baśń w stylu Disneya…
Feyra nie ma łatwego życia, odkąd pamięta to ona odpowiada za rodzinę, która upadła po niekorzystnych incydentach. Wyobraziłam ją sobie jako rudowłosą niską dziewczynę. Szczerze? Nie mam pojęcia dlaczego, ale jej charakter, który był niezwykle silny i niezłomny bardzo pasował do mojej wizji dziewczyny, natomiast gdy pojawił się Tamlin… Wiedziałam, że nie będzie to zwykła książka przygodowa, już od samego początku przeczuwałam, że coś się stanie, ale któż nie słyszał o Rhysandzie… Zapewne wszędzie już było mnóstwo shippów z Feyrą i Rhysem, ale jednak  do mnie nie przemawiał, jestem w teamie Tamlina. Najbardziej urzekły mnie gatunki fae, czy innych stworów, a także lekkie pióro autorki. Szczegóły jakimi raczyła nas autorka, dawały całkowite wyobrażenie postaci czy opisywanych miejsc. Każda kolejna strona napawała mnie coraz to bardziej narastającą ciekawością, po prostu ciężko było mi się oderwać! Gdy musiałam zostawić książkę na dłuższy czas, stawałam się nerwowa i rozmyślałam ciągle co wydarzy się dalej. Nie łatwo było się domyślić co kryją kolejne strony, co tylko wciągało mnie bardziej.
Wszystko, co kocham, zawsze w końcu tracę.

Jaki kryje w sobie fenomen? Otóż dynamiczna akcja, nietuzinkowi bohaterowie, a także dobrze wykreowany świat to klucz do dobrej powieści, a ta takie cechy posiada. Elementy zaskoczenia, które pojawiają się w niektórych momentach sprawiają, że pragnie się coraz więcej i więcej,  a dawka emocji, którą się raczymy wprawia w cudowny nastrój i nostalgię za kolejnymi częściami. Początkowo nie rozumiałam znaczenia okładki i ręki ozdobionej tatuażami, spodziewałam się silnej władczyni, choć z tyłu wyraźnie napisano, że była prostą łowczynią. Niemniej jednak owa tajemnica znajduje swoje rozwiązanie, ale o tym musicie się sami przekonać.
Gwarantuję wam, że wszystkie pochwały dotyczące tej serii nie są bezpodstawne, a ja sama przekonałam się, żeby nie oceniać po wyglądzie czy początkowych domysłach, mam nadzieję, że i was zachwyci równie mocno jak mnie.

Pozdrawiam, Sara 

6 komentarzy:

  1. Bardzo broniłam się przed ta książką xD Naprawdę xD
    Koniec końców pokochałam ją, podobnie jak Ty :)
    Mam za sobą już drugi tom, było nieco zgrzytów, ale ogólnie trzyma poziom pierwszego tomu :)
    Pozdrawiam ciepło :)
    Kasia z Kasi recenzje książek

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem w trakcie czytania tej książki, ogólnie to chyba gdzieś na początku, bo Rhysa jeszcze nie poznałam xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Sama sięgnęłam po książkę z ciekawości, bo nie sądziłam jednak, że mogłaby mi się spodobać. Ale jak tak każdy zachwycał, to mówię, czemu nie? I nie żałuję, podobała mi się :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, a mówią, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła, skoro tak to wchodzę w to :D

      Usuń

Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon. Wszelkie prawa zastrzeżone. ©Sara Kałecka